Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone. Przedruk, cytowanie lub dokonywanie wyciągów z tekstów umieszczanych na tej stronie wymaga pisemnej zgody autora grzegorz@mailcity.com



"Chłystek"

Chłystek, (2002)- sztuka w jednym akcie.


Autor: Grzegorz Górski                                                                                      Czerwiec/Lipiec 2002
Tytuł: Chłystek

 

Osoby:

Ewa – młoda, krótko ostrzyżona

Ewelina – młoda, artystka

Elżbieta – młoda, energiczna

Mecenas Cwańska – w średnim wieku, „gorąca”

Włamywacz – młody chłopak, byle jak ubrany

Akt I

(Wnętrze przypomina pracownię malarską. Bardzo dużo obrazów na ścianach, ale tylko jedna mała sztaluga na środku. Drzwi po prawej. Wnętrze eleganckie, nowoczesne. Kilka wygodnych foteli, stolik. Przy stoliku siedzą Ewa i Ewelina, potem wchodzi Elżbieta. Ewelina w fartuchu malarskim)

Ewa:
Tak, jeśli wejdą do rozdzielnika, mój archeolog dostanie fundusze na dalsze wykopaliska, wtedy pojawi się okienko – może to i pomysł. Plany wyglądają dobrze, Ewelinko.

Ewelina:
Subtelna rozgrywka. Jak zwykle Ewuniu. Piękność, mówię ci piękność.

(wchodzi Elżbieta z listem w ręce)

Elżbieta:
Słuchajcie dziewczyny, dostałam ten list od mecenas Cwańskiej...

Ewa:
Ja bym się z nią nie zadawała. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jest bardzo przebiegła ...

Elżbieta:
Nie mam zamiaru zadawać się z nią. Chodzi o obraz.

Ewelina: (podchodzi do sztalugi, bierze pędzel)
Portret chce sobie zamówić? Ewuniu, stań tutaj po prawej na moment, muszę namalować rzymski półprofil, a na zdjęciu nie bardzo widzę ...

Ewa: (podchodzi, staje w odpowiedniej pozie)
Mówisz – „rzymski profil”. Są ludzie, którzy potrafią docenić prawdziwe piękno.

Ewelina: (przewraca oczami)
Możesz po prostu nie ruszać się przez moment. (do Elżbiety) Nie odpowiedziałaś mi, czy Cwańska chce zamówić portret. Jakoś nie mam ochoty...

Elżbieta:
Wprost przeciwnie. To ja mam dostać portret w spadku, w spadku po dziadku, pośrednio po ojcu.

Ewa:
Kto go malował?

Elżbieta:
Nie mam pojęcia.

Ewelina:
Coś warty?

Elżbieta:
Raczej nie.

Ewelina:
To czym sobie głowę zawracasz. Zwykły śmieć. Szkoda czasu.

Elżbieta:
Jednak ....

Ewa:
O co ci chodzi Elżuniu? Bierz spadek jak musisz i (gesty wyrzucania).... albo nie bierz.

Ewelina:
Możesz kochanie się nie ruszać. Muszę uchwycić ten nos. (do Elżbiety) Czekaj, tu chodzi pewnie o jakieś sentymentalne, dawne wspomnienia .... Co, zgadłam?

Elżbieta:
Jak wam powiem, to nie uwierzycie.

Ewa:
No to bierz.

Elżbieta:
Jest problem. Teoretycznie ma go dostać mój ojciec, ale on już od kilku lat nie żyje, o czym Cwańska nie wie.

Ewelina:
Idź do sądu i przerzuć na siebie prawa spadkowe....

Elżbieta: (siada przy stoliku)
Za dużo kłopotów, cała ta rodzina – piąta woda po kisielu - będzie musiała zrzec się swojej części praw do obrazu, który nie jest warty złamanego grosza. Na dodatek zaczną myśleć, że skoro ja go chcę to pewnie jest coś warty i będzie to trwało w nieskończoność...

Ewa:
To nie bierz.

Ewelina:
Do tego te urzędy.... Szkoda czasu.

Elżbieta:
Kiedy ja muszę go mieć.

Ewa:
To bierz.

Elżbieta:
Dziękuję Ewuniu, jesteś strasznie pomocna.

Ewelina:
Dobra, powiedz co to za obraz.

(Podchodzi do stolika i siada obok Elżbiety)

Ewa: (dalej stoi bez ruchu)
Czy ja nadal mam tak stać pokazując półprofil rzymskiego nosa?

Ewelina:
Możesz stać.

(Ewa podchodzi do stolika)

Ewa:
Co to za sentymentalny portret?

Elżbieta:
To był portret jakiegoś mężczyzny. Wisiał w moim pokoju, kiedy mieszkaliśmy z rodzicami u dziadków.

Ewa:
Przystojny?

Elżbieta:
Kto, dziadek?

Ewa:
Nie, ten facet na portrecie.

Elżbieta:
Bo ja wiem. Miał takie strasznie przenikliwe i głębokie oczy, jakby wpatrzone w ciebie. I to niezależnie, w którym miejscu pokoju się znajdowałam, ...

Ewelina:
Znany efekt.

Elżbieta:
Znany. Wtedy dla mnie to było przerażające, ale doszłam do wniosku, że będę z tym obrazem rozmawiać. Ubzdurałam sobie, że ten starszy mężczyzna z portretu będzie moim powiernikiem i ....

Ewa:
Za dużo mu powiedziałaś, a teraz nie chcesz, żeby komuś powtórzył...., zgadłam?

Elżbieta:
Nie śmiej się, byłam wtedy małą dziewczynką. On był nie tylko moim powiernikiem, ale postanowiłam, że on ma być dobry, i że ma spełniać różne moje życzenia, prośby. I wiecie co się stało?

Ewa:
Nawet nie śmiem przypuszczać.

Elżbieta:
On naprawdę spełniał, ale zawsze na odwrót.

Ewelina:
Czyli nie spełniał.

Elżbieta:
Właśnie, że nie. Spełniał, ale .... na przekór. Raz go na przykład poprosiłam, że chcę dostać olbrzymią porcję lodów.

Ewa:
Już nie miałaś o co prosić?!

Elżbieta:
Przecież byłam dzieckiem.

Ewelina:
To cię niejako tłumaczy.

Elżbieta:
I wiecie co, na drugi dzień dostałam ciężką anginę. Potem doktor powiedział, że przy tym pomagają lody i ojciec kupił mi dużą porcję, ale to wszystko było zrobione przez ten ... obraz ... tak .... złośliwie.

Ewa:
Skąd wiesz, że przez obraz? Zbieg okoliczności.

Ewelina:
Właśnie, Ewunia ma rację. Takie dziecinne bzdurzenia.

Elżbieta:
Nie. Zaraz wam udowodnię, tylko przyrzeknijcie, że nie będziecie się ze mnie śmiały.

Ewa:
Słowo daję. (gesty)

Ewelina:
Wszystko co ludzkie nie jest mi obce – opowiadaj.

Elżbieta:
Był taki chłopak, zwykły chłystek i rozrabiaka, ale w szkole wszytkie dziewczyny za nim latały. Mnie totalnie lekceważył.

Ewelina:
Zaczyna być ciekawie.

Elżbieta:
No to ja do obrazu i mówię, że chcę, żeby ten chłopak leżał jeszcze kiedyś u moich stóp, jak padalec i żeby pocałował mnie ... i to w same usta... no i znowu było na odwrót.

Ewa:
Nie bardzo sobie wyobrażam jak mogło być „na odwrót”.  To niby gdzie cie miał pocałować?

Ewelina:
Patrz, Elżunia się rumieni. Nie wstyd ci, w tym wieku?

Elżbieta:
Właśnie, że nie. Ten chłystek popchnął mnie ....

Ewelina:
Uhummm.

Elżbieta:
...ze schodów, w szkole. Spadłam i złamałam rękę. Potem była straszna awantura. Jak wróciłam ze szpitala, kazali mu, żeby mnie przeprosił przy całej klasie. Pewnie wiecie co się stało.

Ewelina:
Pełzał u twoich stóp, jak padalec

Elżbieta:
Nie! Dziękuję opatrzności, że portret nie wysłuchał pierwszej części  mojej prośby, ale ten zwykły chłystek ...

Ewa:
Pocałował cię w same usta.

Elżbieta:
Jakiego wstydu się najadłam! Przy całej klasie! Przez tyle lat dzieci dokuczały mi, a najbardziej te dziewczyny co do niego słodkie oczy robiły. Gdyby coś tam powiedział, no może cmoknął w policzek, ale nie .... w same usta. No i co na to powiecie?

Ewa:
Może.

Ewelina:
W każdym razie chcesz się zemścić na obrazie.

Elżbieta:
Chcę dostać ten portret i użyć na przekór!

Ewa:
Zaraz, zaraz ..... Powiedzmy, że się domyślam o co ci chodzi, ale mogła byś być bardziej precyzyjna.

Ewelina:
Chcesz go poprosić, żeby czegoś nie zrobił, a on wtedy na przekór zrobi.

Elżbieta:
Dokładnie.

Ewa:
Ja bym nie ryzykowała, bo na przekór „nierobienia” to nie jest jeszcze „robienie” i on nic nie zrobi, a przy okazji po raz kolejny wyśle cię do szpitala.

Ewelina:
On miał pewnie jakieś powiązania ze służbą zdrowia. Może to portret jakiegoś lekarza, który nie miał dostatecznie klientów?

Elżbieta:
A ten chłystek, co mnie pocałował przy całej klasie jeszcze będzie .....  jeszcze będzie miał za swoje, .... jeszcze będzie leżał u moich stóp i  ....

Ewa:
Coś ty dzisiaj taka intensywna?

Elżbieta:
Wy nawet nie wiecie jak mi dzieciństwo zmarnował ten smarkacz.

Ewelina:
Sama chciałaś. A poza tym smarkacz, czy obraz?

Elżbieta:
Już nie wiem. Ale muszę mieć ten obraz i wszystko dokładnie sprawdzić.

Ewa:
A może Ewelinka ci namaluje taki i ....

Elżbieta:
... i  nie będzie działał. Ja mam konkretne plany wendetty portrettu.

Ewelina:
Wobec tego powiedz jak go chcesz odzyskać, skoro nie na drodze sądowej.

Elżbieta:
Ta instytucja nie budzi we mnie zaufania.

Ewa:
Ani we mnie. Zresztą mecenasową Cwańską także nie bardzo chcę widzieć na oczy.

Elżbieta:
A to musisz się zwijać, ma tutaj być  (spogląda na zegarek) za chwilę. Dziewczyny, tylko błagam was, pary z ust, że mój ojciec nie żyje. Przeprowadził się, dobra?

Ewa:
Masz to jak w banku, a ja wyskoczę dopilnować, żeby mój archeolog dostał odpowiednie fundusze z resortu .... no cóż trzeba inwestować ... Tak, poślę kierownikowi resortu kosz owoców z niedwuznaczną informacją, że to od archeologa... (wychodzi)

Ewelina:
Niekonwencjonalność to jest to! (podchodzi do sztalugi, zdejmuje portret, ustawia pod ścianą odwrócony tyłem) To kiedy Cwańska ma tu przyjść?

Elżbieta: (spogląda na list, potem na zegarek)
Napisała, że o trzeciej, to za dwie minutki.

Ewelina:
Jak ją przyjmiemy?

Elżbieta:
W pocie czoła. Ty malujesz, a ja pozuję. Weź ten gotowiec z moim portretem i połóż na niego trochę świeżej farby. (Ewelina kładzie portret na sztalugę, maże w kilku miejscach pędzlem. Elżbieta podchodzi i siada obok, przyjmuje odpowiednią pozę) Udajemy zapracowane, a mój ojciec się przeprowadził ....

Ewelina:
Jesteś pewna, że to o ten portret chodzi?

Elżbieta:
List jest trochę mętny – cztery bite strony pisane takim dziwnym językiem, jakby nie po naszemu, ale jest tam coś o obrazie...

(dzwonek do drzwi)

(Elżbieta nie ruszając się z miejsca)
Elżbieta:
Proszę.

(Wchodzi mecenas Cwańska)

Mecenas:
Dzień dobry, jestem mecenas Cwańska, i szukam pani Elżbiety ....

Elżbieta:
Tak, wiem, dostałam list od pani.

Mecenas:
Właściwie to szukam pani ojca. Nie odpowiedział na kilka moich listów ...

Elżbieta:
Widocznie ich nie dostał, przeprowadził się ...

Mecenas:
Coś takiego, dawno?

Elżbieta:
Dwa i pół roku temu, tak ...  trzynastego września.

Mecenas:
Coś takiego ...daleko?

Elżbieta:
No, .... nie, ale jednak kawałek. A może ja będę mogła pani mecenas w czymś pomóc?

Mecenas:
Wyjaśniłam wszystko w liście. Raczej potrzebuję pani ojca. Widzi pani, chodzi o ten portret, który był w posiadaniu pani dziadka, a po nim odziedziczył go pani ojciec. Następnie pani ojciec oddał go miejscowemu muzeum, ale teraz dyrektor chce koniecznie zwrócić ten obraz pani ojcu.

Elżbieta:
A to dlaczego?

Mecenas:
Nie pasuje do ekspozycji jaką teraz przedstawiają, a w magazynach nie ma miejsca, pani rozumie.... tak....  Pan dyrektor jest teraz od dłuższego czasu w szpitalu i dlatego prosił mnie, żebym się tą sprawą zajęła.

Elżbieta:
W szpitalu? A co się stało?

Mecenas:
Wypadek, proszę pani, ciężki wypadek samochodowy. Jeszcze trochę poleży, ale odszkodowanie dostał wspaniałe, nie chwaląc się dzięki mojej kancelarii. Przepraszam, właściwie to nie dotyczy naszej sprawy ... Kiedy będę mogła spotkać się z pani ojcem?

Elżbieta:
No, nie wiem.... ojciec wyjechał w tej chwili na wycieczkę, gdzie to on pojechał Ewelinko?

Ewelina:
Na Kretę. Tak, na Kretę.

Elżbieta:
Właśnie, na Kretę. Więc, może ja mogę to załatwić?

Mecenas:
Mowy nie ma. Obraz możemy przekazać tylko prawnemu właścicielowi. Kiedy szanowny pan wraca?

Ewelina:
Za dziesięć dni (pod gniewnym spojrzeniem Elżbiety) ... Wiem, bo załatwiałam bilet.

Mecenas:
To się doskonale składa, bo za dwa tygodnie będzie uroczysta akademia, otwarcie nowej ekspozycji w muzeum, na którą przyjeżdża kierownik Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego i chcemy wtedy oficjalnie przekazać obraz z powrotem, z należytym podziękowaniem.

Elżbieta:
Już za dwa tygodnie?

Ewelina:
Jak ten czas leci.

Mecenas:
Doskonale. Proszę oto moja wizytówka. Jak tatuś wróci, proszę się ze mną skontaktować. Muszę się z nim spotkać i przygotować dokumenty przekazania tego portretu. Do widzenia paniom. (wychodzi)

Elżbieta, Ewelina:
Do widzenia.

Elżbieta:
Co o tym myślisz?

Ewelina:
Obrazek sam pcha się w twoje ręce ...

Elżbieta:
Nie o tym. O wypadku i wysokim odszkodowaniu dyrektora muzeum. Myślisz, że to ten z portrtetu załatwił go przekornie?

Ewelina:
Wpadł w poślizg, gdy pani mecenas pocałowała go w same usta ...

Elżbieta:
Nie śmiej się! To mi wygląda dokładnie na jego złośliwość... Teraz dyrektor chce się jak najszybciej pozbyć tego portretu, żeby wyjść ze szpitala...

Ewelina:
Jeśli on taki niebezpieczny, to po co chcesz go mieć?

Elżbieta:
Żeby mu odpłacić za wszystko, a poza tym przez niego chcę znaleźć tego chłystka.... żeby pełzał jak gadzina w drgawkach ...

Ewelina:
Elżuniu, uspokój się.

Elżbieta:
Ty nie wiesz ile ja się przez niego napłakałam po nocach. Ile razy nie chciałam iść do szkoły. Dzieci były dla mnie bezlitosne.

Ewelina:
I co wszystkie mają teraz pełzać w drgawkach u twoich stóp?

Elżbieta:
Nie, nie. Przepraszam. Ten list przypomniał mi tamte czasy, które myślałam, że już dawno wyrzuciłam z pamięci, a które tkwiły gdzieś w podświadomości i teraz powracają ...

(Ewa zagląda przez uchylone drzwi)

Ewa:
Poszła już? Kto powraca?

Elżbieta:
Ewa powraca.

Ewa: (wchodzi, przygląda się Elżbiecie)
A coś ty taka nie w sosie?

Ewelina:
Wspomnienia, które już dawno wyrzuciła... przybiły Elżunię ...

Ewa:
Nie bardzo kumam.

Ewelina:
Musi mieć ten portret i kwita.

Elżbieta:
Dziewczyny skupcie się. Za dziesięć dni wraca mój ojciec z Krety ...

Ewa:
Ale twój ojciec ....  Elżuniu ....

Elżbieta:
Podziękuj Ewelince, która wpadła na ten pomysł.

Ewa:
Dziękuję Ewelinko. A teraz, czy mogę wiedzieć o co chodzi.

Ewelina:
Obraz ma być przekazany do rąk własnych ojca Elżuni za dwa tygodnie podczas akademii w muzeum, na której będzie ktoś z Urzędu Miejskiego. Ojciec Elżuni, który już nie żyje, wraca za dziesięć dni z wycieczki na Kretę, na którą pojechał po tym jak się przeprowadził. A ten obraz w międzyczasie wysłał do szpitala pana dyrektora muzeum po tym wypadku co miał, gdy go mecenasowa całowała ...

Ewa:
Aleście narozrabiały ...

Elżbieta:
Dostał za to odszkodowanie, a poza tym to nie my, tylko obraz!

Ewa:
Jak to teraz odkręcimy?

Elżbieta:
Nie ma co odkręcać. Mecenas Cwańska spotka się z moim ojcem ...

Ewelina:
Chcesz ją zamordować?

Ewa:
Dla bezwartościowego obrazu?

Elżbieta:
Nie! Nie w zaświatach. Tutaj, na tej doczesnej Ziemi spotka się z kimś .... podobnym do mego ojca i ten ktoś odbierze potem obraz i z głowy.

Ewelina:
Cwańska będzie chciała widzieć dowód osobisty i wiesz... no .... Nie zabrali ci dowodu osobistego ojca, po jego śmierci?

Elżbieta:
Zabrali, ale nie zabrali paszportu ..., a on właśnie wrócił zza granicy, więc ma przy sobie paszport,

Ewelina:
Czyli dobrze wymyśliłam z tą Kretą?

Ewa:
Jesteś niezastąpiona...

Elżbieta:
A dowód osobisty gdzieś mu się zawieruszył w pośpiechu pakowania przed wyjazdem .... i jeszcze go nie odszukał. Jej zresztą także zależy żeby tego obrazu pozbyć się jak najszybciej z muzeum, bo ją dyrektor naciska. Czekajcie idę po jego paszport (wychodzi)

Ewa:
Ale akcja!

Ewelina:
A jak poszło z archeologiem?

Ewa:
Zmieniłam zdanie, bo w sklepie mieli tylko banany. Nie chciałam żadnych głupich skojarzeń i wysłałam do resortu bukiet win..

Ewelina:
Bukiet win?

Ewa:
Uhum, w koszu wiklinowym zamiast kwiatków – wina. Hiszpańskie, portugalskie, włoskie, francuskie i niemieckie. Do tego krótki bilecik, że „wykopaliska archeologiczne są jak wino, im starsze - tym lepsze , ale trzeba wiedzieć co zrobić, żeby nie trąciły myszką” i do tego imię mojego archeologa w podpisie.

Ewelina:
Przegięłaś ....

Ewa:
Ani trochę. Wina były przedniej klasy.

(wchodzi Elżbieta z paszportem)

Elżbieta:
Proszę, patrzcie ...

(Ewelina i Ewa nachylają się nad zdjęciem)

Ewa:
Nietypowa uroda, gdzie ty takiego znajdziesz?

Ewelina:
Gładkie, prawie kobiece rysys z lekko wydatnym jakby rzymskim nosem ... (zaczyna przyglądać się na zmianę to zdjęciu, to Ewie)

Elżbieta: (widząc co się dzieje i do czego zmierza Ewelina)
Pokaż Ewelinko  (bierze paszport i tak samo przygląda się na zmianę to zdjęciu w paszporcie, to Ewie)

Ewa: (wstaje, wycofuje się ku drzwiom)
Nie, nie. W to mnie nie wrobicie dziewczyny.

Ewelina:
A niby czemu nie? Jesteś podobna, trochę cię podmaluję ...

Elżbieta:
Poza tym - nas Cwańska widziała, ciebie nie!

Ewa:
Mam robić za starszego faceta?

Ewelina:
Ewuniu, nie znajdziemy nikogo podobniejszego i ... odpowiedniejszego w ciągu kilku dni, które zostały ...

Elżbieta:
W końcu będziesz mogła wykorzystać swoje talenty aktorskie ...

Ewa:
Tak myślisz?

Ewelina:
Nikt z nas by tego nie potrafił.

Ewa:
A co mam zrobić z głosem?

Elżbieta:
Będziesz lekko chrypiała. Powiesz, że przeziębiłaś się trochę na Krecie, ...przeziębiłeś.

Ewa:
Widzę, że wszystko ustalone.

Elżbieta:
Zgadzasz się, prawda?

Ewa:
A gdzie to .... spotkanie ma się odbyć?

Elżbieta:
U mojego ojca w domu.

Ewa:
Teraz mnie chcesz ukatrupić?

Ewelina:
Cicho, mam pomysł. Upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Nikt tego jeszcze nie dokonał. Wpiszemy się do niejednej kroniki i książki rekordów.

Elżbieta: (z radością)
Wiem co masz na myśli. To jest całkiem niezły pomysł.

Ewa:
No tak, a tyle się za tym nachodziłam ...

 

K U R T Y N A

 

 

Akt II

(Wnętrze mieszkania archeologa. Stół, biurko, kilka foteli. Na ścianach dużo obrazów, różne statuetki, figurki, dużo książek. Drzwi po lewej.Ewa przebrana za mężczyznę, doklejone wąsy. Jest w garniturze, ale bez krawatu.)
 
Ewa:
Zaraz przyjdzie, gdzie ją posadzimy? Tutaj, czy przy tamtym stole?

Elżbieta:
Posadzimy ją przy stole. Będzie jej trochę niewygodnie to nie będzie długo siedziała.

Ewa:
A obraz.

Elżbieta:
Potem, jak sobie pójdzie.

Ewa:
No dobra.

Elżbieta:
Co się tak denerwujesz?

Ewa:
Nie wiem. Pierwszy raz występuję w takiej roli. Grać, udawać. Czy ja jestem aktorka, czy co?

Elżbieta:
Zdecydowanie tak. Ja dałam się nabrać.

Ewa:
Dziękuję.

Elżbieta:
Mówię poważnie.

Ewa:
A ja poważnie dziękuję.

Elżbieta:
Wiesz co, przy takich nerwach, to się zaraz zdradzisz. Strzel sobie kielicha. W kuchni jest butelka wina.

Ewa:
Nie chcę, bo język będzie mi się plątał.

(dzwonek do drzwi, Ewa zdenerwowana zastyga w bezruchu, Elżbieta otwiera, wchodzi Ewelina)

Elżbieta:
A, to ty. Co tu robisz?

Ewelina:
Musiałam to zobaczyć. Wyglądasz wspaniale Ewuniu. Całkiem jak na zdjęciu.

Ewa:
Dziękuję droga Ewelinko. Jesteś strasznie uprzejma.

Elżbieta:
Cicho! Co tu robisz? Ona zaraz przyjdzie.

Ewelina:
Co wszyscy tacy nerwowi? To musi wypalić. Trzeba się tylko wyluzować.

Ewa:
Wiesz co? Idź już sobie z tymi radami.

Ewelina:
Przykro mi, że nie mogę w tym uczestniczyć, ale mam w tym czasie inną robotę. Wiecie, ten znany baryton ... właśnie wyruszył na tourne do Kanady.

Elżbieta:
Czyli ....

Ewelina:
Idealne okienko.

Ewa: (do Eweliny)
Za mocno przybandażowałaś mi piersi, nie mogę oddychać.

Ewelina:
Niepotrzebnie. Niektórzy faceci mają takie same.... Trzeba tylko dodać brzuszek ... (podaje jej mały jasiek, Ewa wpycha pod koszulę)

Ewa:
Co! Jesteś dzisiaj niezwykle miła. No wiesz.

Elżbieta:
Pamiętajcie muszę mieć ten obraz. To jest rodzinna pamiątka po dziadku, a poza tym ...

Ewelina:
Wendetta. Musisz to dobrze odegrać. Chryp, chryp Ewuniu!

Ewa:
Wiesz, martw się o swojego barytona.

Ewelina:
Już idę. (wychodzi)

Elżbieta:
Masz paszport?

Ewa: (chrypi)
Mam.

Elżbieta:
I jak było na Krecie?

Ewa: (chrypi)
Lało cały czas i przeziębiłam się. Tylko nie zostawiaj mnie samej ...

Elżbieta:
Przeziębiłem, ... i nie zostawiaj mnie samego!

Ewa:
Przecież do ciebie mówię...

Elżbieta:
Nie możesz wyjść z roli.

(dzwonek do drzwi, Elżbieta otwiera,  wchodzi mecenas Cwańska)

Mecenas: (od progu)
Dobrze, że pan już jest! Zmiana planów. Akademia ma być dzisiaj, gdyż kierownik Działu Kultury w Urzędzie Miejskim nie może pojutrze. Dzisiaj, dzisiaj wszystko załatwimy, akademia za półtorej godziny w muzeum (podaje mu rękę, Ewa całuje dłoń pani mecenas)

Ewa:
Bardzo mi miło panią poznać. No cóż (przypomina sobie i zaczyna chrypieć) dzisiaj odzyskam rodzinny portret ....

Mecenas:
A co się stało z pana głosem?

Elżbieta:
Przeziębienie. Może szanowna pani usiądzie przy tym stole. Pewnie są jakieś papiery ...

Mecenas:
A tak, dziękuję. (siada na wskazane miejsce, kładzie teczkę z dokumentami na stole) Przeziębienie?

Ewa:
Cały czas lało, a trzeba było zwiedzać, no i na skutki nie musiałamłem długo czekać, proszę – krtań zaatakowana .

Mecenas:
Tak, co pana najbardziej zachwyciło? Bo mnie pałac w Knossos.

Elżbieta:
Właśnie mamy porządkować zdjęcia. Co za zabytki?

Mecenas:
Prawda?  Piękne Palekastro ....

Ewa:
Zobaczyć Kretę i .... umrzeć. (kładzie rękę na piersi) Słów mi brak, żeby to wszystko opisać, a ten błękit nieba .... Tego nie da się porównać z .... niczym.

Mecenas:
Święte słowa. (rozgląda się po mieszkaniu) Ale widzę, że pana interesuje archeologia....

Ewa:
Tak, to taki mój konik. Prawie nikt o tym nie wie. Ot, podróżuję i przywożę różne drobiazgi. Przypominają mi potem o tych moich podróżach... Tak, lubię piękne dzieła rąk ludzkich.

Elżbieta:
Ale państwo macie jakieś dokumenty do przejrzenia?

Mecenas:
Właśnie, bo czas leci. Właściwie to nie ma co przeglądać, ale musi pan podpisać (wyciąga dokumenty, podaje jeden) o tutaj. (podpisuje) Dziękuję.

Ewa:
I to wszystko?

Mecenas:
Prawie. Jeszcze muszę wpisać numer dowodu osobistego i gdzie wydany.

Ewa:
Właśnie, tak mam ... ale paszport, bo dowód gdzieś się zawieruszył w tej gorączce pakowania przed wyjazdem. To chyba bez różnicy ....

Elżbieta:
Skoro granicę można z tym przekraczać ...

Mecenas:
Ależ oczywiście, nie ma żadnego problemu (bierze dokument, ogląda) Odmłodniał pan, podróże panu służą (oddaje dokument) No, to wszystko załatwione. Proszę pamiętać dokładnie o czternastej w muzeum, dobrze?

Ewa: (wstając)
Oczywiście. Będzie mi miło znowu panią widzieć....

Mecenas:
Ale, ale...(szuka w torebce)  wie pan co się stało? Zatrzasnęłam kluczyki w samochodzie. Co my teraz zrobimy?

Ewa:
Jak to, zatrzasnęła pani?

Mecenas:
No ... tak.... I co my teraz zrobimy? Mam drugie klucze w domu. (zerka na zegarek) Już tylko godzina do uroczystości. Co my zrobimy? Może skoczę do domu ... taksówką?

Elżbieta:
Zanim tu ściągniemy taksówkę to minie pół godziny. Mój samochód stoi pod domem...

Ewa: (na stronie do Elżbiety)
Nie zostawiaj mnie z nią sam na sam. Obiecałaś.

Elżbieta:  (na stronie)
To może wolisz jechać?

Mecenas:
Pani Elżbieto, bardzo, bardzo panią proszę, niech pani podskoczy po drugie klucze, to tylko dziesięć minut (podaje jej kartę biznesową) o, tu jest adres, a my  zaczekamy i powspominamy.... Wie pan, też byłam na Krecie ....

Elżbieta:
Ba....bardzo chętnie.

Ewa: (rozpaczliwie, półgębkiem na stronie)
Nie zostawiaj mnie samej .... samego.

Mecenas:
Doskonale. Dziękuję pani. To tylko kilka minutek ... i pojadę do muzeum wszystko przygotować.

Elżbieta: (wychodząc)
Zaraz wracam, dobrze tato, zaraz wracam.

Ewa: (chrypiąc gwałtownie)
Zaraz, dobrze, zaraz ...

(Elżbieta  wychodzi)

Mecenas:
I po co to udawanie?

Ewa:
Przepraszam .... Co pani mówi?

Mecenas:
Po co udajesz mój Henryczku? Już o mnie zapomniałeś? Byłam twoją „żabcią”, twóją kochaną „literką prawa”. Potem zniknąłeś i ani słowa od tego czasu. To już ponad trzy lata.

Ewa:
Pani się myli.

Mecenas:
To było kilka upojnych nocy na wycieczce do Paryża. Zaledwie kilka nocy, ale na zawsze utkwiły w mojej pamięci. Nie, ja się nie mylę. „Literka prawa” nigdy się nie myli. Te gorące pocałunki (przytula się do niego, dotyka piersi, maca) Przytyłeś.

Ewa:
Tak, trochę ... w moim wieku ...  złapałem tu i ówdzie parę kilogramów...
Bardziej ówdzie niż tu ...

Mecenas: (Popycha go na sofę, siada mu na kolana)
Jak tylko dyrektor muzeum zlecił mi sprawę oddania tobie tego portretu, od razu wiedziałam, że cię odnajdę. Nie odpowiadałeś na listy swojej żabci. £adnie to tak?

Ewa: (strącając ją z kolan i uskakując za sofę)
Przeprowadziłem się dość gwałtownie, potem ciągle podróżowałem...

Mecenas: (zachodzi go z tyłu, znowu się przytula, kładzie ręce na piersiach)
Jaki twardy tors, jak dawniej.

Ewa:
Przybandażowany .... tak, znaczy podźwigałem się bagażami i chyba mi żebro ... tego (wykręca się z objęć)

Mecenas:
Stałam tak w muzeum, patrzyłam w te prznikliwe oczy mężczyzny na portrecie i powtarzałam sobie. To się musi jeszcze raz powtórzyć. Te słodkie pocałunki ...

Ewa:
Mówiła pani ... mówiłaś do portretu ?

Mecenas:
Prawda, śmieszne. Ale uciekłeś tak nagle, że gdy tylko pojawił się cień nadziei, jak mała dziewczynka głośno prosiłam, błagałam żeby wszystko jeszcze raz się powtórzyło ....(śpiewa, zalotnie zbliża się do Ewy) Raz, jeszczio raz, jeszczio mnoga, mnoga raz ....

Ewa: (cofając się)
Ja nie jestem tym samym mężczyzną co dawniej.... Mówiłaś do portretu? A oprócz pocałunków coś jeszcze ... no tego.... było między nami ...

Mecenas:
O, świntuszku. Tego też nie pamiętasz ?

Ewa:
To jest perfidna gra portretu. On spełnia, ale perfidnie i na przekór ....

Mecenas:
Jeszczio mnoga, mnoga raz ....

Ewa:
Poważnie?

Mecenas:
Najpoważniej. Dostanę całusa, czy nie?

Ewa:
Jeśli mówiłaś to przy portrecie, to nie mam wyjścia ... całuj!

Mecenas: (obejmuje Ewę. W trakcie pocałunku pani mecenas brudzi sobie twarz i górną wargę od wąsów Ewy)
Jesteś taki sam słodki jak dawniej.

Ewa: (zauważa po chwili czarne plamy na twarzy pani mecenas)
Popatrz w lusterko.

Mecenas: ( z rozpaczą)
Co? Już ci się nie podobam. To chciałeś mi powiedzieć.

Ewa:
Nie! Tylko w moim wieku .... siwieję troszkę i .... włosy ... no, wąsy także maluję, żeby się odmłodzić ... Teraz masz na twarzy ...

Mecenas: (patrzy w lusterko, śmieje się, wyciera twarz)
Niepotrzebnie. Uwielbiam szpakowatych mężczyzn. I takich gorących, gorących ..... Po uroczystości w muzeum pojedziemy do mnie ...

Ewa:
Najpierw zrobię porządek z tym portretem....

Mecenas:
Gorzko mi, całuj .... (biegnie do Ewy, ta ucieka. Wchodzi na to Elżbieta)

Elżbieta:
No już jestem. (wręcza Cwańskiej kluczyki) Ale gdzie pani mogła zostawić tamte klucze, to nie wiem. Zaglądałam przez okno do pani samochodu i w stacyjce ich nie ma ....

Mecenas: (obmacuje kieszenie)
Nie ma? O, tu są. Tak, tak leżały sobie spokojnie w kieszonce, o ja roztargniona, roztrzepana ... już biegnę. O czternastej w muzeum. Pa! (wybiega)

Elżbieta:
Co jej się stało?

Ewa:
Jej? Może co mnie się stało? Mało mnie nie zgwałciła! Tu, na tej sofie!

Elżbieta:
Co?

Ewa:
To! Ona znała twojego ojca, był tam jakiś romans między nimi. Teraz wzięła mnie za niego, a jeszcze na dodatek w muzeum gadała do portretu, że musi mnie znowu mieć jak dawniej i .... prawie miała. Więcej obiecuje po uroczystościach u niej w domu.

Elżbieta:
To może już tam nie idź, bo jak portret macza w tym palce to nie masz wyjścia. Lepiej się ukrywaj.

Ewa:
Co! Ukrywaj! Mowy nie ma! To jest już moja prywattna wendetta. Odbiorę ten portret i do niego się dobiorę!... Zniszczę, żeby nie wiem co, nie dopuszczę, żeby on nadal perfidnie przeinaczał ...

Elżbieta:
Popatrz, ona także. Poprosiła i dostała choć na przekór ...

Ewa:
Zatłukę ten portret.

Elżbieta:
Od razu ... nie trzeba, może jeszcze nam się do czegoś przydać ...

Ewa: (patrzy na zegarek)
Muszę iść do tego muzeum ... Moja misja jeszcze nie spełniona. Potrzebuję spokoju, żeby normalnie pracować .... Gdzie Ewelina, miała tu być z kopią.

Elżbieta:
Uspokój się, zaraz będzie ... Napij się wina. Stoi w kuchni.

(Ewa wychodzi i zaraz wraca z butelką, płucze usta i gardło)

Ewa:
Jeszcze zrobię  na niej takie wrażenie, że ją .... (bierze krawat z szafy) Powiedz mi, czy ten krawat pasuje?

Elżbieta:
Nie. Weź jakiś inny. Ten niebieski zawróci jej w głowie

Ewa:
Moja parszywa wendetta. (po zawiązaniu krawata) Dobrze teraz?

Elżbieta:
Dobrze, hmmm, całkiem nieźle. Idź już, idź, bo się spóźnisz. Chyba nie pójdziesz do niej do domu.

Ewa:
Do domu! Tego domu już nie będzie na powierzchni Ziemi. Niech ja tylko dostanę portret w swoje ręce!

Elżbieta:
Spokojnie Ewuniu!  Odbierzesz portret i dyplom za to, że kiedyś portret podarowałaś muzeum.

Ewa:
Ja niczego nie podarowałam...

Elżbieta:
Wiem, takie przejęzyczenie.... Przecież dużo pracy nas to kosztowało. Teraz ... przy okazji dadzą ci dyplom, przyda ci się trochę uznania w oczach....

Ewa:
Nie dbam o uznanie,... to znaczy dbam, ale po co tak publicznie i żeby ta baba

Elżbieta:
Taniej ...

Ewa:
Co, jak to?

Elżbieta:
Zgonią wszystkich naraz i ładnie podziękują, dyplom też nic nie kosztuje ...

Ewa:
Skoro tak mówisz. Ale .... Nie, ja w to nie wierzę, to prosty zbieg okoliczności.

Elżbieta:
Po akademii wrócisz do domu z portretem i wspólnie zastanowimy się co dalej zrobić. Pamiętaj nic do niego nie mów.

Ewa:
Nie mów, nie mów! To ja już idę .... Acha, dokończcie chociaż móją robotę bez niespodzianek

(dzwoni telefon komórkowy, Elżbieta odbiera, ale mówi nadal do Ewy)

Elżbieta: (do Ewy)
Idź. Nie siedź długo. (Ewa wychodzi, Elżbieta mówi do telefonu) .... Halo, ... jak się masz? ... Tak strasznie przeżywa .... Właśnie ... w nerwach ...acha. ..... Pewnie, że  się należy, ... Dyplom w ramkę sobie oprawi ... Co takiego? Mów. Nie możesz przez telefon ... Ja także nie mogę przez telefon,   ale checa ...kiedy? .... za piętnaście minut. ... Dobra, czekam, Pa.

(dzwonek do drzwi)

Elżbieta:
Co już? (otwiera, wchodzi facet z kwiatami)

Włamywacz:
Kwiaty dla pani, gdzie postawić?

Elżbieta:
Dla mnie, jest pan pewien.

Włamywacz:
Proszę spojrzeć na zamówienie (podaje jej kartkę) Gdzie postawić?

Elżbieta:
A, ... tam (wskazuje na stolik)

(mężczyzna stawia kwiaty, z bukietu wyciąga pistolet)

Włamywacz:
Dobra, teraz siadaj przy stole i ani mru, mru ....

Elżbieta:
Co to znaczy?

Włamywacz:
Przy stole powiedziałem i ani słowa, bo zaknebluję.

(siada posłusznie przy stole)

Elżbieta:
Przecież się nie drę. Rozmawiać chyba można. O co chodzi? To napad? Rabunek ?... Tu nie bardzo jest co rabować.

Włamywacz:
Możesz się zamknąć?

Elżbieta:
Nie przypominam sobie, żebyśmy byli na ty ... Każdego obowiązuje trochę kultury, nawet bandziora.

Włamywacz:
Powiedz mi kto z tobą wytrzymuje? Zawsze lubisz tyle gadać?

Elżbieta:
Nie. Tylko z nieznajomymi. Mamusia uczyła mnie inaczej, ale byłam przekorna. Przekorne ciele dwie matki ssie.

Włamywacz:
Że co?

Elżbieta:
Zwykła parafraza znanego powiedzenia. Czy na coś czekamy, bo mam robotę?

Włamywacz:
Będziesz w końcu cicho!

Elżbieta:
Przecież nie wyję, nie wierzgam, nie krzyczę. Co, rozmowa męczy szare komórki?

Włamywacz:
Gdzie masz biżuterię? (macha pistoletem, jakby wskazując kierunki)

Elżbieta:
No, w końcu coś logicznego. Nie mam biżuterii (pokazuje palce i nadgarstki) nie noszę, przeszkadza w robocie. Jeszcze jakieś pytania, czy możemy się rozejść zanim pan się uszkodzi tą pukawką?

Włamywacz:
A forsa?

Elżbieta:
Widzę, że straszny z pana materialista. A gdzie pana życie duchowe? Gdzie poczucie estetyki?  Jakiś biały kruk, obraz dawnego mistrza, statuetka – nic, tylko forsa i biżuteria. Prymityw.

Włamywacz:
Forsa!

Elżbieta:
Jaka forsa? Kto teraz forsy używa? Słyszał pan o rozliczeniu bezgotówkowym, przelewie, kartach kredytowych? Co, rozwój zatrzymał się w erze żelaza na etapie zabawy w policjantów i złodziei. Nie tak świat teraz hula!

Włamywacz:
A jak hula? Skoro taka jesteś mądra. No jak hula?

Elżbieta:
Widzi pan na ścianie ten kawałek deski? Tak, ten pomalowany. Wie pan co to jest?

Włamywacz:
Jakaś ikona, no nie?

Elżbieta:
Ikona? Z twarzą Rzymianina? Aleś pan wykombinował. Właśnie, ta dzisiejsza szkoła wypuszcza ludzi zupełnie nie przygotowanych do życia. Słyszał pan o fajumskich portretach?

Włamywacz:
Co to warte?

Elżbieta:
Niech pan nie patrzy na to w ten sposób, bo nigdy nie będzie pan szczęśliwy.  Pieniądze szczęścia nie dają.

Włamywacz:
Pffff....

Elżbieta:
Pożyje pan dłużej, to się pan przekona. Trzeba jeszcze postrzegać coś więcej. Wie pan, to jest ta otoczka, ten kokon intelektualny, bez którego niektórzy ludzie nie potrafią żyć...

Włamywacz:
Czyli jest to coś warte.

Elżbieta:
W wymiarze ponadczasowym ....

(podchodzi do ściany, ogląda się na kobietę)

Włamywacz:
Tylko siedź spokojnie

(wkłada pistolet do kieszeni i dwoma rękami próbuje wziąć obraz, słychać wyładowanie elektryczne i mężczyzna pada w drgawkach na podłogę)

Elżbieta:
Możesz wejść

(wchodzi druga kobieta)

Ewelina:
Ale masz gadanego! Słuchałam pod drzwiami i mówię ci umarłego by (wskazuje na leżącego) No proszę, nie mówiłam. Masz go?

Elżbieta:
Uhumm.

Ewelina:
Podobno to był jedyny w Polsce (patrzy na leżącego) Przystojny.

Elżbieta:
Ale bez polotu. Nie czas na sentymenty. I nie był jedyny. To jest drugi (wskazuje na obraz) Jeden jest w Muzeum Narodowym w Warszawie i niech nadal zachwyca oko miłośników sztuki starożytnej. My mamy drugi. Wyłącz paralizator, tam jest przycisk i przyjrzyj się z bliska (wykonuje polecenie)

Ewelina:
Pewnie pochodzi z samego początku, nie ma jeszcze tego schematyzmu w oddawaniu modela. Fajumskie portrety zmarłych. Tak, to musi być początek II wieku. Bardzo realistyczny półprofil. Jest tu jeszcze coś ciekawego?

Elżbieta:
Nie. Reszta to już podróbki, kopie, .... ale po to cudo ... warto było ... Acha, tam w szufladzie leży trochę pieniędzy i biżuteria. Daj mu, (podchodzi do leżącego i spogląda na niego z politowaniem) po to przyszedł. Spełnimy dobry uczynek.

(Ewelina wykonuje polecenie i wkłada wszystko do kieszeni leżącemu)

Ewelina:
Powieszę kopię w miejsce orginału (wyciąga z reklamówki kopię i wiesza) Jeszcze tylko włączę prąd.

Elżbieta:
Miejmy nadzieję, że dojdzie do siebie zanim właściciel mieszkania wróci z wykopalisk.

Ewelina:
A Ewa? Ciekawa jestem jak sobie poradzi.

Elżbieta:
Nawet nie wiesz co się zdarzyło. Mecenas miała kiedyś romans z moim ojcem i teraz dobierała się do Ewy. A na dodatek głośno marzyła o tym przy portrecie. Teraz Ewa myśli, że to fatum przewrotnego portretu.

Ewelina:
Ja w to nie wierzę. To zbieg okoliczności. Patrzmy realnie na świat. Nie ma takich cudów.

Elżbieta:
Ja także nie wierzę. Zwłaszcza, że to wszystko wymyśliłam, żeby was zmusić do odzyskania tego bezwartościowego portretu, który przypomina mi stare dobre czasy i moje słodkie dzieciństwo w domu dziadków.

Ewelina:
Wymyśliłaś?!

Elżbieta:
A co miałam zrobić? W naszym fachu nie ma miejsca na sentymenty. Która z was kiwnęła by palcem, żeby odzyskać ten bezwartościowy obraz, no która?

Ewelina:
Ewa cię zamorduje.

Elżbieta:
Raczej mi podziękuje, jak się dowie, że przeznaczenie nie skazało ją na romans z panią mecenas.

Ewelina: (śmieje się)
Mówisz,  że poszła z pełną świadomością .... i zdenerwoawana  (śmieje się znowu)

Elżbieta:
Miała straszną tremę. Nie mogła dobrać krawatu ... (także się śmieje) Zabrałaś ten fresk od barytona?

Ewelina:
Tak. Mam go tutaj. Nie zauważy, że podmieniłyśmy na kopie. Zresztą nigdy nie doceniał tego podarunku od Królowej Anglii.

Elżbieta: (znowu patrzy na leżącego, jęczącego i ledwo poruszającego się włamywacza)
Tak, na sztuce trzeba się znać, trzeba ją doceniać i pielęgnować...(odwraca się, mówi do Eweliny)  na co takiemu barytonowi orginał?  On ma się znać na muzyce. Dzisiejszy dzień był naprawdę udany. Dwa dzieła sztuki są w naszych rękach....

Ewelina:
No i Ewunia odbiera dyplom.

Elżbieta:
Ale mówię ci! - w tych męskich ciuchach..... Tylko się zakochać. (wychodzą)

(po chwili wraca Ewelina, mówi do siebie, patrząc na czołgającego się i łkającego włamywacza)

Ewelina:
Zaraz, zaraz ... Elżunia mówiła, że chce, żeby ten chłopak leżał u jej stóp, jak padalec i żeby pocałował ją i to w same usta.... No to leży i czołga się jak padalec.... A pocałować, .... już dawno ją pocałował i to w same.... Czyżby to był ten chłystek? Nie, to niemożliwe. Zresztą ona to wszystko przecież wymyśliła, a na dodatek .... ja w to nie wierzę. (wychodzi)

K U R T Y N A


Wszystkie prawa zastrzeżone.

Copyright 
2001-2003 Wszelkie prawa  zastrzeżone. Grzegorz Górski